Forum Forum klanu SacredBand Strona Główna Forum klanu SacredBand

 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Rzymska dyscyplina przyczyną wielkości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum klanu SacredBand Strona Główna -> Historia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arek
Klanowicz
Klanowicz


Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŚWIDNICA

PostWysłany: Wto 9:24, 08 Sty 2008    Temat postu: Rzymska dyscyplina przyczyną wielkości

Rzymska dyscyplina przyczyną wielkości


Rzymianie nie odnosili swoich sukcesów dlatego, że byli bardziej liczni od innych ludów, wręcz przeciwnie, Galowie bowiem byli dużo liczniejsi od Rzymian, a mimo to przegrali, nie wygrywali też dlatego, że byli odważni, inne ludy były tak samo, a nawet bardziej odważne od nich, też nie dlatego, że byli lepiej uzbrojeni od innych, w końcu pokonali Greków, którzy z pewnością byli lepiej wyposażeni od nich, także nie ze względu na swoje bogactwa, Kartagińczycy mieli dużo zasobniejszy skarbiec, a mimo to ponieśli klęskę. Rzymianie odnosili zwycięstwa, z powodu nieustannemu treningowi swoich żołnierzy, surowym przestrzeganiu dyscypliny w obozach i niestrudzonemu kultywowaniu sztuki wojennej, podczas treningów ćwiczyli każdy manewr, który mógłby się przydarzyć podczas bitwy. Surowo też karali bezczynność i lenistwo. Odwaga żołnierzy wzrasta poprzez
znajomość swego rzemiosła i wówczas żołnierz taki pragnie wykazać, to,
co, jak jest przekonany, wykonuje doskonale.
Rzymianie dbali też o staranny dobór i wyszkolenie rekruta, tym, bowiem nie mógł zostać byle kto. Żołnierze z jednych krajów byli bardziej odważni, bitni i silniejszy od tych z innych krain, dlatego Rzymianie więc najchętniej do armii wcielali ludzi, z tych ludów, które miały największe predyspozycje do służenia w legionach. Chętniej też werbowali ludzi ze wsi, którzy już od dzieciństwa byli przyzwyczajeni do ciężkiej pracy, byli też bardziej zahartowani od ludzi z miast, musieli bowiem pracować także w złych warunkach atmosferycznych. Nie znali wygód przeznaczonych dla bogaczy z miast, ich życie w obozach wojskowych nie różniło się bardzo od tego w swoich domach. Jednak z konieczności czasem zaciągano do wojska ludzi z miast. Nauczyć ich trzeba było wtedy kopać rowy, maszerować w szeregach, nosić ciężary, znosić pył i skwar. Ich posiłki powinny być proste i skromne, powinni przyzwyczaić się, że czasem trzeba spać pod gołym niebem, czasem w namiotach. Następnie nauczyć ich władania bronią. Jeśli planowana jest jakaś dłuższa wyprawa, trzeba rozstawić obóz jak najdalej od pokus miejskiego życia. Poprzez te środki ostrożności ich umysły, tak samo, jak i ciała, zostaną właściwie przygotowane do służby. Początkowo Rzymianie zawsze wystawiali armie z miasta, jednak w tych czasach nie było tylu luksusów, co później, kiedy trzeba już było wystawiać obywateli wsi, wtedy kąpali się w Tybrze, zamiast w luksusowych łazniach i to w nim odświeżali się, pływając po ćwiczeniach i trudach pracy w polu. W tamtych czasach jeden i człowiek
był zarówno żołnierzem jak i rolnikiem, ale rolnikiem takim, który, gdy
wymagała tego sytuacja, odkładał na bok swe rolnicze narzędzia i
przypasywał miecz. Prawdziwość tego potwierdza przykład Kwintusa
Cyncynata, który szedł właśnie za pługiem, kiedy przybyto doń, by
powołać go na dyktatora. W późniejszych czasach jednak główne siły powoływano z ludzi wsi, bowiem człowiek, który mniej zasmakował słodyczy życia, ma mniej powodów, by obawiać się śmierci.
Rekrut musi też mieć odpowiedni wiek. Najlepszym okresem na zaciąg go do armii, jest okres, gdy zaczyna dojrzewać. W tym okresie nauki wszelkiego rodzaju są szybciej
przyswajane i trwalsze wyciskają piętno w umyśle. Oprócz tego potrzebna jest jeszcze dobra kondycja i siła fizyczna, a stary, obolały człowiek pod tym względem nie ma się co równać z młodziencem pełnym wigoru. W okresie początków trwania republiki do armii zaciąganu młodzież, jak tylko zdolna była utrzymać broń, była niezwykle surowo szkolona w obozach do wszystkich trudów i wypadków wojennych. Jest bowiem z
pewnością lepiej, kiedy żołnierz, perfekcyjnie wyćwiczony, dochodzi do
tego poprzez współzawodnictwo, zanim jeszcze osiągnie wiek odpowiedni
do bitwy, niż miałby później zostać upokorzony. Odpowiedni wiek jest również niezbędny w wyuczeniu go służby w różnych formacjach
wojskowych. Nie jest proste wyćwiczenie jeźdźca, czy łucznika, ani też sformowanie legionu zdolnego do każdego rodzaju walki, nauczenie go, aby nie opuszczał posterunku, trzymał szereg, brał cel i wyrzucał w jego kierunku pocisk z odpowiednią siłą, kopał rowy, stawiał palisady, odpowiednio używał tarczy, obserwował ruchy wroga, zręcznie blokował ciosy. Żołnierz, w ten sposób doprowadzony do perfekcji w swojej profesji, nie będzie ukazywał swoich niedoskonałości i będzie raczej szukał okazji do wykazania się.
Rekruci nie musieli być odpowiedniego wzrostu. W najdawnieszych czasach do armii brano najwyższych, jacy tylko byli pod ręką, standardem byli żołnierze o wzroście 180 cm, a najniżsi liczyli ok. 175 cm. W czasach późniejszych również tylko tacy mogli być brani pod uwagę, bowiem do armii garneła się ogromna liczba osób, a dawniej kwiat rzymskiej młodzieży poświęcał się raczej służbie na cywilnych stanowiskach. Lecz kiedy istnieje nagląca potrzeba,
wzrost mężczyzny nie powinien mieć takiego znaczenia, co jego siła.
Ci którzy nadzorowali pobór rekrutów do armii zwaracali szczególną uwagę i ostrożnie badali cechy ich twarzy, oczu, kształt kończyn , aby umożliwić sobie rzetelną ocenę i wybór takich, którzy później wykażą się jako świetni żołnierze. Młody żołnierz powinien mieć żywe spojrzenie, podniesiąną głowę, szeroki kark, muskularne i silnie umięśnione barki, długie palce, silne ręce, wąską talie, swobodną postawę, nogi i stopy jego powinny być raczej żwawe, niż grube. Kiedy rekrut miał te wszystkie cechy, można było pominąć jego niski wzrost, jako że dużo ważniejsze jest, iż by żołnierz był mocny, niż wysoki.
Rekruci powinni być także pobierani z odpowiednich zawodów. Rybacy, ptasznicy, cukiernicy, tkacze i przedstawiciele wszystkich zawodów, właściwszych dla kobiet, nie powinni być dopuszczeni do służby. Powinni być to raczej kowale, stolarze, rzeźnicy, myśliwi i przedstawiciele innych "męskich" zawodów. Od rozważnego doboru żołnierzy zależał dobrobyt Państwa Rzymskiego. Potęga Imperium Rzymskiego i jego potęga nierozelwanie były związane z ostrą selekcją rekrutów, na takich bowiem najbardziej można było polegać. Żołnierze, którym oddana jest obrona Imperium Rzymskiego i w których rękach są losy wojen powinni, o ile to możliwe, pochodzić z rodzin szanowanych i o nienagannych manierach. Takie cechy, jakich oczekujemy po nich sprawią, iż będą dobrymi żołnierzami. Poczucie honoru zapobiegnie złemu zachowaniu i uczyni ich zwycięskimi. Jakiegoż dobra można oczekiwać od człowieka z natury będącego tchórzem, choćby doskonale narzucono mu dyscyplinę i choćby służył on wiele razy w rozmaitych kampaniach? Armia uszykowana bez właściwej troski o dobór rekrutów nigdy na dłuższą metę nie okazywała się dobra. Klęski Imperium Rzymskiego należy przypisać skutkom długotrwałego pokoju, który uczynił Rzymian niedbałymi i nierozważnymi w doborze rekrutów, oraz skłonnymi do, tak przeważającej między lepiej urodzonymi, chęci obejmowania raczej cywilnych urzędów, niżeli zawodu żołnierza i do haniebnego zachowania
się niczym dozorcy, którzy, wiedzeni chęcią zysku lub niedbałością, przyjmują wielu takich, których ci, będący odpowiedzialnymi za uzupełnianie stanu liczebnego armii, wysyłają, gdyż sami nie chcieliby ich mieć nawet za służbę. Wobec tego oczywiste jest, iż zadanie to, tak ważne, powinno być powierzane tylko ludziom prawym i zasłużonym.
Nowi rekruci w armii rzymskiej nie powinni otrzymywać stopnia wojskowego, skoro tylko zaciągnie się do armii. Najpierw powinno się sprawdzić, czy nadawał się do służby, czy był wystarczająco aktywny i silne, czy miał możliwość wyuczenia się, czy posiada wystarczającą odwagę. Wielu bowiem, choć postawa ich jest wielce obiecująca, okazują się zupełnie nieprzydatni przy pierwszej próbie. Tacy byli odrzucani i zastąpywani przez lepszych, ponieważ nie liczyła się liczba wojska, a jego dzielność. Dopiero po egzaminie osoby przyjęte otrzymywały stopień wojskowy i wtedy były uczone władania bronią, przez stały i codzienny trening. Lecz ta zasada została zniesiona przez rozluźnienie wywołane długim okresem pokoju. Rzymianie nie mogli oczekiwać, że znajdą człowieka, którego nauczą to, czego nigdy wcześniej nie robił.
Pierwszą rzeczą, którą uczono żołnierzy był wojskowy krok, który mógł zostać nabyty jedynie przez stałą praktykę wspólnych i szybkich marszów. Bowiem najważniejszą rzeczą jest, aby zarówno w marszu, jak i w linii bojowej wojsko utrzymywało swe szeregi z największą dokładnością. Oddziały, które maszerowały w nieregularnym i nieporządanym szyku były narażone na wielkie niebezpieczeństwo bycia łatwo pokonanym. Powinny zatem odbywać zaprawę maszerując zwykłym wojskowym tempem dwadzieścia mil przez pięć godzin w porze letniej i pełnym krokiem, który jest szybszy, dwadzieścia cztery mile w ciągu tej samej ilości godzin. Jeśli przekroczyli te założenia należało im nakazać nie maszerowanie, ale bieg i żadna górna granica tempa nie obowiązywała. Młodzi rekruci szczególnie byli ćwiczeni w biegach, a by móc później zaatakować wroga z wielkim impetem, czy, jeśli nadarzy się okazja, zająć korzystne stanowisko z większym oddziałem i zapobiec jednocześnie takim samym zamysłom swych wrogów. Mogli też wówczas będąc na zwiadach podchodzić z większą szybkością wroga oraz szybciej powracać i tym łatwiej wygrać z wrogiem we wszelkich pościgach.
Innym niezmiernie ważnym ćwiczeniem było skakanie, które umożliwiało wojsku przeskakiwanie rowów, lub pokonywanie przeszkadzających wzniesień bez żadnej krzywdy i trudności. Do tego żołnierz, który posuwa się naprzód ze swoim oszczepem biegnąc i skacząc, maskuje się przed oczyma wroga i uderza na niego siejąc grozę i zadaje ostateczny cios, nim jeszcze przeciwnik zdoła podjąć się obrony.
Każdy młody żołnierz trenował też latem pływanie, bowiem czasami niemożliwe było pokonywanie rzek za pomocą mostów, ale atakująca i ścigająca armia musiała przez nie po prostu przepływać. Nieznajomość pływania wywołuje wielkie zagorżenie, gdy rzeka wyleje. Również jazda, a nawet konie i służba w armii powinna trenować pływanie, jako że wszyscy byli narażeni na takie same nieprzewidywalne okoliczności.
Rzymianie też uprawiali ćwiczenia ze słupem. Dawali oni swym rekrutom okrągłe tarcze uplecione z gałązek wierzby, dwa razy cięższe, niż normalne i drewniane miecze, także dwukrotnie cięższe od zwykłych. Tymi to atrapami
trenowali oni walkę na słupie dwa razy dziennie – rano i po południu.
Był to wynalazek bardzo użyteczny, nie tylko dla żołnierzy, lecz także i dla gladiatorów. Żaden człowiek, zarówno w jednym, jak i w drugim tym
zawodzie, nigdy niczym szczególnym nie mógł się wyróżnić na polu bitwy, czy w cyrku, jeśli nie będzie doskonały w wykonywaniu tego ćwiczenia. Dlatego
każdy żołnierz mocował mocno w ziemi słup wysokości około sześciu stóp. Przeciwko temu słupowi występował on jakby przeciw prawdziwemu wrogowi, będąc wyposażonym we wspomniane wyżej uzbrojenie, niczym w normalną tarczę i miecz; czasem celował w „głowę”, czy „twarz”, czasami w boki, innymi razy starał się uderzać po „udach”, czy „nogach”. Uczono go, jakim sposobem nacierać i wycofywać się i, mówiąc krótko, jak wyzyskać każdą korzyść w starciu z przeciwnikiem; szczególnie bacznie zwracano uwagę na to, aby nie odkrywać się wobec przeciwnika w momencie zadawania mu ciosu.
Rzymianie także uczyli się, by nie ciąć, ale dźgać mieczami, ponieważ Rzymianie nie tylko, że lekceważyli tych, którzy walczyli ostrzami tej broni, ale zawsze również uważali ich za łatwy łup. Udezenie ostrzem, nawet zadane z dużą mocą rzadko zabiło, bowiem ciało wroga było chronione zarówne przez zbroję, jak i kości. W przeciwieństwie do cięcia, pchnięcie sztychem, zazwyczaj jest śmiertelne. Poza tym w postawie charakterystycznej dla uderzanie mieczem, niemożliwością było uniknięcie odsłonięcia prawego ramienia i całej prawej strony, zaś przy pchnięciu przeciwnie - ciało jest zasłonięte podczas ciosu, a przeciwnik otrzymuje cios, nim zdąży ujrzeć miecz. Zaś powodem, dla którego rekruci trenowali bronią tak ciężką, było to, że kiedy już im przyszło do noszenia zwykłych mieczy, dużo lżejszych, wielka różnica, którą odczuwali, pozwalała im walczyć z większym bezpieczeństwem i ochotą podczas boju.
Oprócz wspomnianego wyżej ćwiczenia nowych rekrutów na słupie, zaopatrzono ich również w oszczepy znacznie cięższe niż zwykłe, którymi
musieli rzucać w ten sam słup, zaś instruktor walki bardzo dokładnie instruował ich jak rzucać z odpowiednią siłą i celnie. Ten trening wzmacniał ramiona i czynił z żołnierzy znakomitych rzucających.
Najmłodsi i najodpowiedniesi do władania łukiem także ćwiczyli ze słupem, właśnie przy użyciu tej broni i strzał zrobionych specjalnie na to ćwiczenie. Instruktorzy powinni nauczyć rekrutów trzymania łuku we właściwej pozycji, zginania go z odpowiednią siłą, trzymania lewej ręki mocno, zaś prawej umiejętnego naciągania cięciwy, skierowywania zarówno uwagi, jak i wzroku na obiekt i pewnego brania go na cel zarówno konno, jak i pieszo. Ale tego nie dało się osiągnąć bez wielkiego zaangażowania, ani też nie utrwali bez codziennej praktyki i ćwiczeń.
Rekruci musieli być nauczeni rzucania kamieniami zarówno z ręki, jak i przy pomocy procy. Mieszkańcy Wysp Balearskich mówili, że to oni byli
wynalazcami procy i używali jej z zadziwiającą skutecznością, co zawdzięczali swemu sposobowi obchodzenia się z dziećmi. Dzieciom nie pozwalało się tam brać posiłku od matek, dopóki nie trafiły w niego z procy. Kamienie zabijają bez uszkodzenia
ciała, zaś stłuczenie bywa śmiertelne bez utraty krwi. Jest powszechnie wiadome, że starożytni używali procarzy we wszelkich swych walkach. Jest
jeszcze i inny, ważniejszy powód, dla którego wszystkie oddziały, bez wyjątku, powinny być w tym ćwiczone; proca nie zajmuje bowiem w ogóle miejsca i często oddać może największe usługi, zwłaszcza, gdy żołnierze mają zająć kamieniste miejsca, jak górę czy wzniesienie, lub odrzucić wroga atakującego twierdzę, bądź miasto.
Żołnierze rzymscy trenowali także władanie obciążonym osczepem zwanym martiobarbuli. Każdy żołnierz nosił po pięć takich oszczepów we wgłębieniach swojej tarczy. I dlatego żołnierze legionowi mogli uzupełniać łuczników, jako, że zadają rany zarówno koniom, jak i ludziom wroga, zanim znajdą się w zasięgu zwykłych broni, które służą jako broń przeznaczona do rzucania.
Od początku swojego istnienia wodzowie Rzymscy nakazywali swoim żołnierzom stałe treningi skoków, aczkolwiek później nie szanowało się tego rodzaju ćwiczeń.Do tego
celu mieli oni drewniane wierzchowce stojące zimą pod dachem, zaś w lecie na otwartym polu Młodzi żołnierze uczeni byli wskakiwania na nie
początkowo bez broni, zaś następnie w pełnym uzbrojeniu. Taką uwagę przykładali do tego ćwiczenia, że byli w stanie wskoczyć i zeskoczyć z konia obojętnie z której strony, z wyciągniętymi mieczami, lub włóczniami w dłoniach. Przez wytrwałą praktykę w czasie pokoju, jazda doszła do takiej
perfekcji w karności, że wskakiwali na konie nawet podczas chaosu wywołanego nagłymi i nieoczekiwanymi alarmami.
Rzymianie trenowali przyzwyczajenie się do noszenia ciężarów, robili to poprzez kazanie rekrutom dźwigania ciężarów, nie leższych niż 60 funtów (wyłącznie na swych ramionach) i aby maszerowali z nimi w szeregu. Było to spowodowane ewentualnością trudnych wypraw, podaczas których mogło zajść do tego, że wojsko samo musiało nieść swoje zaopatrzenie.
Rzymianie też uczyli swoich rekrutów, by ci nieustannie ścisniali swoje szeregi poprzez zwijanie szyków i najpierw formować się w pojedyńczy szereg. Uczyli ich także wyrónywania się w prostej linii i trzymania równego, oraz właściwego odstepu, miedzy jednym człowiekiem, a drugim, w przeciwnym razie groziło to do wdarcia się wroga wgłąb szyku. Następnie należało im nakazać podwojenie szeregu, co uczynić musieli bardzo szybko, natychmiast osłaniając pierwszych ze swego szeregu. Następnie musieli ponownie podwoić szeregi i utworzyć szyk głęboki na cztery linie, a następnie klin, ustawienie niezmiernie pożyteczne w boju. Musieli zostać nauczeni formowania koła lub okręgu; zdyscyplinowane oddziały po rozbiciu
przez wroga, ustawiają się w tym szyku, zapobiegając kompletnemu pogromowi armii. Te ewolucje, często praktykowane podczas ćwiczeń w polu, nie były trudne do wykonania podczas prawdziwej służby.
Rzymianie także trzy razy w miesiącu maszerowali w pełnym uzbrojeniu przez dziesięć mil od swojego obozu i spowrotem, w pełnym porządku marszowym krokiem, który na pewnym etapie zmieniano, przyspieszając. Podobnie i jazda,
oddziałami i w pełnym rynsztunku odbywała te same marsze, równocześnie ćwicząc też swe charakterystyczne manewry i ewolucje, czasami niby to ścigając wroga, czasem zaś wycofując się i powracając z większym impetem do walki. Marsze te odbywano nie w gładkim i równym terenie, ale zarówno jazda, jak i oddziały piesze miały rozkaz odbywać je w terenie trudnym i pełnym
nierówności, wspinając się i schodząc z gór, aby przygotować się na wszelkie okoliczności i oswoić z różnymi manewrami, których wymagać mogło rozmaite ukształtowanie terenu.


Wykorzystane Ľródła:
Flavius Vegietus Renatus "O sztuce wojennej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LVEX_mackoff



Dołączył: 17 Lut 2013
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Pon 10:14, 18 Lut 2013    Temat postu:

Powyższe to w 100% prawda jednak jest jedna cecha która zdaniem moim i wielu historyków starożytności bardziej pomagała Rzymowi i tak naprawdę to zapobiegła jego szybkiemu zniszczeniu jeszcze w trakcie formowania się państwowości Rzymu w Lacjum.

Chodzi o niesamowite zdolności mobilizacyjne.

Gdyby nie one to już Pyrrus a na pewno Hannibal niechybnie zniszczyli by Rzym ponieważ wygrywali swoje bitwy na lądzie po inwazji na półwysep apeniński.

Świetnie tą zdolność mobilizacji pokazały wojny punickie i oblężenia Kartaginy oraz wojny na półwyspie Iberyjskim.

Czytałem że rzymskie źródła z tamtych okresów podają że populacja młodych mężczyzn w republice i podległych miastach znacznie spadła (jeżeli dobrze pamiętam to było to ponad 70%).

Fakt jest więc taki że to nie Rzymianie byli tak wspaniałymi wojownikami (przynajmniej w okresie formowania państwowości i wczesnej republiki kiedy to przegrywali bitwę za bitwą - zarówno morskie jak i lądowe) o ile mieli niesamowite zdolności mobilizacyjne, które znacznie przewyższały zdolności uzupełnień ich ówczesnych przeciwników oraz to że wyciągali wnioski ze swoich porażek.

Gdyby nie to prawdopodobnie nie byłoby Imperium Rzymskiego które znamy - Hannibal zająłby i splądrował Rzym.

Zresztą już pod koniec jego kampanii w Italii miasta sojusznicze Rzymu zaczęły przechodzić na jego stronę a ich obywatele stawali do walki z Rzymem.

Nie trudno wyobrazić sobie scenariusz co mogłoby się stać gdyby Rzym został wtedy zajęty...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum klanu SacredBand Strona Główna -> Historia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin